ALS Ice Bucket Challenge – jesteśmy malkontentami i chyba trzeba się z tym pogodzić.
Nie sądziłem, że będę zabierał głos w tej sprawie, bo nie zostałem przez nikogo nominowany, ale bardzo martwi mnie to, co widzę na fejsbuku. Rozumiem, że jesteśmy narodem, który narzekanie ma we krwi, ale czasem fajnie byłoby, tak zwyczajnie dla odmiany, nie narzekać. O ile w mojej głowie mieści się to, że niektórzy uznają oblewanie się lodowatą wodą za głupotę i w związku z tym nie zamierzają brać udziału w akcji, to nie rozumiem, dlaczego koniecznie muszą psuć zabawę innym. A tak… zabawę. Bo właśnie tutaj jest idealny przykład tego, jak dobra zabawa, może czynić cokolwiek dobrego.
My Polacy mamy w zwyczaju narzekać na wszystko, ale czasem warto odpuścić.
Tak, tak, tak. To właśnie my. Sam nieraz na coś narzekam, choć mógłbym nie narzekać. Tak już mam i pewnie większość z nas tak ma. Życie daje w kość, jesteśmy sfrustrowani, a świat rypie nas w tyłek, więc nie pozostaje nic innego. Ale czasem, od wielkiego dzwonu, byłoby super, gdybyśmy to nasze narzekanie choć na chwilę powstrzymali. Gdybyśmy potrafili spojrzeć przez różowe okulary i dać innym cieszyć się tym. Chcę wylać na siebie wiadro zimnej wody, a przy tym opowiedzieć o zbiórce pieniędzy – dajmy to ludziom robić. Nie karćmy ich za to i nie oceniajmy negatywnie. Niech robią, niech wpłacają pieniądze, niech pomagają i niech czują się dzięki temu lepiej. Bo … dlaczego nie?
Ale o co chodzi w tym całym oblewaniu się?
Myślę, że nie wytłumaczę tego lepiej, niż zrobiła to Natalia Hatalska, więc polecam poświęcić minutkę, by dowiedzieć się tego. Ja tylko napiszę, że w całej akcji chodzi o zbieranie pieniędzy na działanie w kwestii chorób rzadkich, a taką jest stwardnienie zanikowe boczne.
A więc moi drodzy rodacy. Nie narzekajcie tyle. To tak jak z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. Sam byłem dwa razy wolontariuszem. Niektórzy twierdzą, że marnujemy wodę, a w Afryce nie mają co pić. Cóż, przy WOŚP też marnujemy wiele rzeczy – np. swój czas, ale też całą masę papieru. Czy w związku z tym, pomoc, którą udaje się przekazać, jest mniejsza? Czy to źle, że to robimy? Czy wylewając te kilkadziesiąt litrów wody i zamieniając je na pieniądze (o wartości nominalnej znacznie wyższej, bo póki co woda u nas jest stosunkowo tania), rzeczywiście robimy coś złego? Zastanówcie się nad tym, ale na spokojnie.
Nie wspominając już o tego typu krytyce, którą znalazłem na takiej stronie, jak NaTemat.pl: http://tomekswitala.natemat.pl/115181,als-ibc-made-in-poland
Kurcze (użyłbym mocniejszych słów), czy musimy wszystko krytykować? Czy tego typu tekst jest tym wszystkim, na co nas stać:
Nad Wisłą rządzi kusa bluzeczka, ogródek z elegancko przystrzyżoną trawką i mikroskopijne wiaderko, które choć przez chwilę zamieni nas w miss mokrego podkoszulka. A uciecha przy tym tak wielka, że tęcza sama wychodzi zza chmur, a ptaki synchronicznie ćwierkają „Odę do radości”.
Ja mam nadzieję, że nie. Myślę, że więcej jest pozytywnych „wersji” nagrań, niż tych negatywnych. Przynajmniej do mnie dotarły przede wszystkim te, które uważam za udane. Ważny jest efekt, czyli pomaganie. Sprowadzanie całej akcji do podwórkowej mody, to w moim odczuciu obraza dla wszystkich tych, którzy włożyli w tę akcje wysiłek. A przykładem niech będzie choćby Natalia, którą widzieliście w filmie powyżej.
A na koniec mój „ulubiony” obrazek.
Nie wiem, czy jesteśmy aż tak łatwi do manipulowania, ale przecież wystarczy się chwilę zastanowić. Czy to, że my wylejemy wiadro wody, powoduje, że w Afryce tej wody jest mniej? Dlaczego wylanie wiadra wody, w celu zebrania sumy na walkę z chorobą uznajemy za coś złego, a gdy na co dzień zużywamy całe mnóstwo wody w pralce, przy myciu naczyń, czy choćby w kąpieli, to wtedy nie czujemy, że coś jest nie tak? Ja tego nie rozumiem, tak jak i nie potrafię zrozumieć powyższego obrazka.
Ależ mnie to denerwuje. Na koniec zobaczcie ten film. Bill Gates, który jest jednym z największych filantropów na świecie, dał się wciągnąć w tę akcję, bo wierzył, że robi to w dobrym celu. Jeśli on tych wszystkich malkontentów nie przekonuje, to ja tym bardziej nie dam rady.
Moje dziecko jest wcześniakiem i korzystało z inkubatorów, które zakupiła WOŚP. Być może ktoś będzie żył, dzięki temu, że ta woda została wylana i że ta „podwórkowa moda” i cały lans, miał miejsce. Jeśli tak, to znaczy, że było warto!
Życzę wszystkim więcej luzu i zrozumienia wobec innych.
Michał Cieślak