Porażka, czyli kosztowna lekcja życia
Nie ukrywam, że nabycie tej wiedzy, było dla mnie i dla mojej rodziny, niezwykle kosztowne. Nie chodzi tylko o pieniądze, choć na wskutek moich złych decyzji straciliśmy ich całkiem sporo, ale także o kwestie zdrowotne – głównie związane z nastrojem i późniejszymi tego następstwami. Dlatego to, co tutaj przeczytacie, jest oparte zarówno na moim doświadczeniu, ale także na doświadczeniach innych osób, z którymi miałem okazję na ten temat rozmawiać. Porażki nie należy traktować jako coś złego, ale jako element edukacji i własnego rozwoju. Na samej tylko giełdzie straciłem kilkadziesiąt tysięcy złotych, w ciągu zaledwie kilku tygodni, a kilka razy tyle wydałem na rozwój firmy, który nigdy się nie zwrócił. Do tego straciłem kolejnych kilkadziesiąt tysięcy kupując mieszkanie w złym momencie. Jak mogę dalej funkcjonować?
Porażka, to normalna część życia, tak jak i sukces.
Ciężko jest podnieść się po porażce. Szczególnie, gdy jej skala jest bardzo duża. Wtedy cały nasz spokój, cały nasz ład i wszystko to, do czego przywykliśmy, przestaje istnieć. Dochodzimy do momentu, w którym praktycznie musimy zacząć od nowa. I niezależnie od tego, czy przyczyną porażki są nasze własne decyzje, czy ogólna koniunktura na rynku, czy też nasze prywatne problemy (np. zdrowotne) – każda przegrana boli podobnie. Przeżyłem praktycznie każdy rodzaj porażki, a mimo to nadal mam firmę, rodzinę i funkcjonuję w taki sposób, że ciężko uwierzyć, iż jeszcze zaledwie kilka lat temu ledwo wiązaliśmy koniec z końcem.
Jak sobie z tym poradzić?
Przede wszystkim nie traktować tego jako końca świata. Bo nie jest to koniec świata. Kiedy uzmysłowimy sobie, że świat będzie istniał, a my w nim, niezależnie od tego jaki mamy stan posiadania, to wszystko staje się łatwiejsze. Ważne jest to, by bliskie nam osoby, też były tego świadome. By niechcący nie wbijały tego ostatniego gwoździa do trumny, bo wtedy podniesienie się jest znacznie trudniejsze.
Zauważcie jedną prostą rzecz. Kiedy mamy mieszkanie, kredyt, samochód, kredyt, opłaty, itd. – i nagle tracimy zdolność do utrzymania tego wszystkiego, to co się wtedy dzieje? Tracimy to wszystko. Owszem. Ale też w wyniku tego całkowicie zmieniamy nasze podejście do życia. Samochód nie jest taki niezbędny, mieszkanie może być malutkie i nie koniecznie własnościowe, a z telewizji kablowej czy wyjść do restauracji, można zrezygnować bez żalu. W takich sytuacjach okazuje się, że nie trzeba mieć modnych butów, a bez wizyty u fryzjera też da się przeżyć. W rezultacie nie dzieje się nic tak strasznego, jak mogliśmy sobie wcześniej wyobrażać. Gdy to sobie uświadomisz, przestaniesz bać się porażki. Wyobraź sobie te wszystkie rzeczy, które mogłyby się stać. Następnie przemyśl, jak musiałbyś działać w takich warunkach.
A gdy już wszystko stracisz.
W praktyce jednak najczęściej jest tak, że wszystkie takie rady wkładamy między bajki. I aż do momentu, kiedy sami nie poznamy goryczy porażki, nie zakładamy takiego scenariusza. Bo i po co? Przecież mamy myśleć pozytywnie i brać życie garściami. Ryzykować. I właśnie dlatego, musimy umieć przekuć porażkę, w coś, co nazywam lekcją. Zwykle jest to lekcja pokory. A czasem, jest to lekcja dorosłości.
Kilka lat temu, byłem w sytuacji, w której w najgorszych myślach nie podejrzewałem, że mogę stracić tak wiele. Zarabiałem dużo, a jednocześnie byłem całkiem młody (24 lata). Tyle, że moje wcześniejsze decyzje, nie zawsze były logiczne. Podejmowałem decyzje szybko i nie posiadałem planu. Robiłem to, co w danej chwili było interesujące, ale nie koniecznie musiało być ukierunkowane na zysk. Pracowników zatrudniałem dlatego, że to było ciekawe i miało przynieść rozwój firmy – ale w jaki sposób ten rozwój miał nastąpić… to nie było ważne. Na giełdzie inwestowałem w spółki na zasadzie: „teraz zainwestuję w tę” – nie wiedząc praktycznie nic o nich, ani o tym, co może się stać z ich kursem, jeśli nastąpi jakiś kryzys. A tak się składa, że w 2008 roku nastąpił. Kredyt we frankach wziąłem wtedy, gdy firma po raz pierwszy przyniosła wystarczający dochód, by o taki kredyt się starać. Mieszkanie kupiłem w miejscu, w którym ciężko je sprzedać, a wartość kredytu przerasta wartość mieszkania. To są błędy naiwności i bezmyślności.
Nie rozpaczaj, ale wyciągaj wnioski.
Nie było łatwo się podnieść. Trwało to kilka lat. To, czego się nauczyłem, to przede wszystkim szanować pieniądze i bardziej roztropnie podchodzić do niektórych decyzji. Nie wszystkich, bo wciąż jestem nieco szalony i jeśli na coś się uprę, to znajdę sposób, by to kupić. Natomiast nie traktuję tych wszystkich porażek jako coś złego, bo one sprawiły, że jestem lepszym przedsiębiorcą i lepszym człowiekiem. To była nauczka i lekcja, której nie dałyby mi żadne kursy czy szkoły. Tam były prawdziwe emocje i prawdziwe sytuacje – teraz jestem gotowy na wszystko. Liczę się z tym, że nic nie trwa wiecznie. Gdy jest dobrze, to trzeba z tego korzystać, ale już zawsze będę miał w głowie myśl, że to wszystko kiedyś może się skończyć. Grunt, że tym razem jestem mentalnie na to gotowy. Jeśli stracę wszytko, to zacznę od nowa. Nie będę tracił czasu na to, by rozpamiętywać co było. Wracanie do tego i gdybanie w stylu: „gdybym wtedy nie zrobił tego albo zrobił to” nie prowadzi do niczego, a jedynie zużywa naszą energię, którą można lepiej spożytkować.
Ludzie są najważniejsi.
Na koniec chciałbym dodać jeszcze jedną ważną kwestię. Co pomaga przezwyciężyć pasmo porażek? Ludzie. Ale nie pierwsi lepsi. Musisz spotkać się z takimi ludźmi, którzy zainspirują Cię do dalszego działania. Którzy wyciągną rękę i powiedzą „nie martw się, każdy czasem się potyka”. Tacy, którzy wiedzą o czym mówią. Nie wdaj się w rozmowy z tymi, którzy zaczną wypominać Ci Twoje błędy. To ludzi sukcesu potrzebujesz, by samemu stać się jednym z nich. Nie bez powodu mówi się, że jeśli wejdziesz między wrony, zaczniesz krakać tak jak one. To się sprawdza, więc nie wchodź tam, gdzie nie trzeba!
Życzę Wam spektakularnych sukcesów i niewielkich porażek
Michał Cieślak
Cześć Michał
Dzięki za tak szczery tekst.
Od siebie chciałabym tylko dodać dwa słowa do punktu ‚ludzie są najwazniejsi’. To sa strasznie prawdziwe słowa i coraz częściej przekonuję się, jak ogromny wpływ ma na mnie moje otoczenie – i że na szczescie ten wpływ potrafi być bardzo pozytywny. Naprawde fajnie otaczac się ludzmi którzy wierza, ze mozna przenosic góry – i cholera – robią to!
Jest dokładnie tak, jak piszesz. Czasem z niektórych znajomości lepiej zrezygnować i spróbować zmienić, niż pozwolić się dołować.
Bardzo prawdziwe. Gracias :)
A jak może kiedyś uda nam się spotkać na tego browarka… to się pośmiejemy… bo ja tu widzę „deja vu”. Gorąco pozdrawiam.
A właśnie! Zupełnie sobie zapomniałem, że przecież rozmawialiśmy niedawno. To koniecznie daj znać, jak będziesz. Zapraszam do biura w Bytomiu, jeśli też chcesz zobaczyć, jak będziemy pracować w najbliższym czasie.