Jak dla mnie, kobiet może być w zarządach nawet i 100%, jeśli tylko kwalifikacje im na to powalają lub jeśli wynika to z ich konkurencyjności na rynku – czyli jakiejś lepszości. Bo chyba to powinno być zasadniczym kryterium, a nie kwestia płci. Często przy zatrudnianiu osób nie bierze się pod uwagę tylko tego, czy dana osoba ma kwalifikacje z danego zakresu, ale też to, jak będzie współgrać z resztą zespołu. Ja na ten przykład, gdy miałem 25 lat, to chciałem mieć w firmie osoby młode, więc w pewnym sensie bałem się osób, które były w wieku 35+ i mimo ich kwalifikacji, nie chciałem ich zatrudnić, bo bałem się, że nie będzie nam się dobrze współpracowało (ani reszcie młodego zespołu).
Ale, wróćmy do tematu. Skoro istnieje grupa kobiet oczekujących gwarancji, zapewniającej połowę stanowisk na szczeblach kierowniczych dla kobiet, to czy wtedy nie tworzymy sztucznej regulacji rynku? Co w sytuacji, jeśli będzie więcej niż 50% kobiet lepszych (bardziej odpowiednich) od starających się o to samo stanowisko mężczyzn? Czy mamy wtedy powiedzieć: „słuchajcie drogie Panie, jesteście fantastyczne, nadajcie się lepiej na to stanowisko, niż większość mężczyzn, ale możemy dać Wam tylko 5 z 10 wolnych stanowisk”.
I druga kwestia. Jeżeli mamy miejsca, gdzie dominują mężczyźni, to czy tam, gdzie dominują kobiety, powinniśmy zapewnić mężczyznom również 50% stanowisk. Dajmy na to, że wprowadzamy to w przedszkolach. Ewentualnie w szpitalach, jako pielęgniarze. Czy tego rzeczywiście chcą „kobiety nadaktywne” – używam tego określenia, by wyodrębnić pewną grupę kobiet, które walczą właśnie o parytet. Pamiętajmy, że to nie jest wola większości kobiet, a jedynie tych, które najgłośniej o tym krzyczą. Założę się, że jest wiele kobiet, którym odpowiada to, że nie muszą walczyć o wyższe stanowiska i mogą spokojnie prowadzić dom, ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Na koniec… ja uważam, że równouprawnienie polega na dawaniu takich samych możliwości dla wszystkich grup społecznych. I tak jest już moim zdaniem. Natomiast nie powinno polegać na tym, że zaczynamy robić grupy uprzywilejowane, a parytet w tym momencie sprawia, że takie grupy tworzymy. Kobiet jest na świecie więcej, niż mężczyzn, więc 50 procent nie jest sprawiedliwe, biorąc to pod uwagę. Jak zatem ma się to do równouprawnienia?