Dlaczego wciąż musimy tyle pracować
W latach sześciesiątych ubiegłego stulecia przewidywano, że wraz z kolejnymi latami będzie maleć liczba godzin, jakie ludzie będą musieli spędzać na pracy. Wynikało to z pewnych obserwacji rozwoju świata, a przede wszystkim rozwoju maszyn i komputerów, które skutecznie zastępowały człowieka w wielu zawodach czy też zadaniach. Znaczna część produkcji została zastąpiona przez maszyny, a człowiek jest potrzebny jedynie do wykonania tych maszyn, ich zaprogramowania, konserwacji i oczywiście obsługiwania (jeśli nie są w pełni zautomatyzowane).
Gdzie jednak popełniliśmy błąd, że wciąż tak dużo pracujemy?
Minęło już kilkadziesiąt lat, a wciąż etaty wynoszą zazwyczaj 8 godzin pracy w ciągu dnia – przy pięciu dniach w tygodniu. Gdy skończyła się druga Wojna Światowa, w zakładach stosowano zasadę ograniczania ilości godzin pracy, by każdy miał możliwość pracowania i jednocześnie możliwość zarobienia pieniądzy wystarczających choć na podstawowe środki potrzebne do życia. Oczywiście nie było mowy o żadnych luksusach, na które w dzisiejszych czasach wydajemy pieniądze. Ale przynajmniej ludzie nie musieli pracować tak długo jak obecnie.
Jak wiadomo rozwój komputerów biegnie w zastraszającym tempie. Czasem nie wiadomo nawet czy już kupować najnowszy komputer, czy może poczekać 3 miesiące i albo kupić go za pół ceny, albo wybrać ten, który będzie jeszcze lepszy. Oczywiście w ten sposób można nigdy nie kupić komputera, bo właśnie tak szybko ten segment się rozwija, że posiadanie najnowszych technologii jest niemożliwe. Bowiem wystarczy kilka tygodni, a nasza najnowsza technologia zostaje zastępowana nowymi wynalazkami. A zatem, skoro jest tak pięknie, że mamy inteligentne maszyny, które wykonują za nas wiele pracy, którą wcześniej musieliśmy wykonywać samodzielnie – dlaczego wciąż pracujemy tak długo, a często nawet dłużej, niż pracowało się kilkadziesiąt, czy nawet kilkanaście lat temu?
Pierwsze co mi przychodzi do głowy, to zwyczajnie chęć zysku. Przecież, im więcej będziemy pracować, tym więcej zarobimy. Problem jenak jest taki, że często ta chęć zysku dotyczy właściciela danego przedsiębiorstwa, a nie jego pracowników. Owszem, każdy pracownik chciałby zarabiać krocie, ale większości wystarczy, jeśli będą mogli żyć na tzw. normalnym poziomie. Normalny poziom to dla mnie taki, który pozwala na zakup wszystkich niezbędnych do życia artykułów. Z czasem pozwala na zakup mieszkania i samochodu – bez potrzeby martwienia się o to, czy starczy na spłatę kredytów zaciągniętych właśnie w celu dokonania zakupu tych dwóch rzeczy. I oczywiście normalny poziom umożliwia odłożenie części zarobionych pieniędzy na przyszłość, w której nie planujemy już pracować – czyli na tzw. emeryturę. Reasumując: życie bez ekstrawagancji, ale ze swobodą psychiczną i bez problemu ze starczeniem od pierwszego do pierwszego.
Ale kapitalizm ma swoje prawa, które (zresztą całkiem słusznie) dają możliwość zarabiania więcej tym, którzy są bardziej ambitni i nie wystarczy im normalny poziom. W rezultacie nasz normalny poziom został zastąpiony przez minimalny poziom, czyli tyle, ile muszę zapłacić swoim pracownikom, by Ci w ogóle zechcieli przyjść do pracy. W rezultacie rozwarstwienie majątkowe społeczeństwa jest coraz większe. Przyjmuje się, że 90% pieniędzy znajduje się w rękach 10% społeczeństwa. Natomiast pozostałą kwotą musi zadowolić się cała reszta. Gdyby te proporcje odrobinę się zmieniły, to być może wcale nie musielibyśmy pracować tak długo.
Czy nie lepiej byłoby przychodzić do pracy na 4 godziny? Załóżmy hipotetycznie, że każdy z nas pracuje zamiast 8 (a niektórzy to i 10 czy nawet 12 ) godzin dziennie – tylko 4. Od razu możemy sobie wyobrazić jak znakomicie ułatwia nam to życie. Otóż choćby sprawa dzieci. Już nie musimy martwić się o opiekę nad dzieckiem. Rodzice idą na 4 godziny do pracy, ale w taki sposób, że najpierw jedno z nich pracuje – a dopiero gdy wróci, to drugie idzie do pracy. Znikają wszelkie problemny związane ze zdążeniem z zakupami, z załatwieniem spraw w urzędzie, etc. Na wszystko mamy czas. Mamy czas, by nauczyć coś nasze dzieci, by nie wyrastały na bandziorów lub inny margines. Możemy wreszcie spotykać się z przyjaciółmi. Odzyskany czas pozwala nam zmienić całkowicie model życia – już nie musimy spieszyć się do pracy i z pracy, bo i tak będziemy mieć tak dużo wolnego czasu, że ze wszystkim zdążymy.
Przykład czeterch godzin, to tylko jedna możliwość. Równie dobrze może to być 2 dniowy tydzień pracy, albo inne rozwiązania. Chodzi mi jednak o to, że jakoś nie staramy się osiągnąć takiego poziomu rozwoju nas, jako społeczeństwa, by stało się to normalnością. Uważam, że pracowanie całymi dniami pozbawione jest jakichkolwiek rozsądnych argumentów. Wbrew pozorom, również przedsiębiorstwa by na tym zyskały. Pracownicy byliby szczęśliwsi, więc i praca byłaby wykonywana znacznie lepiej. Nie musieliby kombinować na boku, jak tu jeszcze się dorobić, albo co zrobić, by w dniu dzisiejszym wyrwać się wcześniej do domu, bo np. opiekunka do dziecka musi iść załatwić jakąś sprawę i nie ma z kim dziecka zostawić.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że to my sami o tym decydujemy. My – jako ludzie. Jako społeczeństwo. Więc może warto byłoby poruszyć ten temat i znaleźć lepsze rozwiązanie, które sprawi, że w ludziach powróci optymizm. Przestaniemy zamykać się we własnych czeterech ścianach. Nie raz słyszałem, że po pracy to już mi się nie chce tego, czy tamtego. I nie ma się co dziwić. Poprostu pracujemy za długo. I nie zupełnie wiem w imię czego ta praca? By Ci bogaci mogli kupić sobie jeszcze jeden odrzutowiec? A ten odrzutowiec też tylko po to, by zaś oni sami mogli więcej pracować. A może pracujemy po to, by kupić sobie nowszy telewizor, by zaś właściciel fabryki mógł zarobić, a pracujący tam ludzie musieli pracować jeszcze dłużej? A może po to, by kupić sobie lepszy samochód, by szybciej dojechać nim do pracy, bo przecież jak doliczymy jeszcze dojazd, to z 8 godzin robi się często ponad 9…
I tak to się kręci. Jak dla mnie totalny bezsens, co doskonale pasuje do tego bloga :)
Kiedyś chciałem być choć przez chwilę politykiem, by ten świat, albo chociaż nasz kraj, stał się miejscem przyjaznym dla ludzi. Ale wszyscy mi mówili, że w pojedynkę i tak nic nie zdziałam, więc przestałem myśleć w ten sposób. Ale może chociaż ten blog będzie jakimś przesłaniem, z którego choć niektóre osoby wyciągną prawidłowe wnioski.
Życzę wszystkim, by mogli pracować mniej a zarabiali tak samo lub nawet lepiej niż obecnie.
Michał Cieślak, Bezsens.info
ps. Spodziewam się, że zostanę okrzyknięty wrogiem kapitalizmu, ale nie jestem jego wrogiem. Widzę jednak, że zmierza to nie w takim kierunku, w jakim powinno.
80% zasobow jest w posiadaniu 20% badanych osobnikow – zasada pareto
Owszem, zasada pareto dotyczy proporcji 80/20. Jednak w przypadku pieniędzy, miałem na myśli jakieś badania, których wyniki czytałem kiedyś w Newsweeku. Według tego badania, proporcje wynosiły 90% do 10% :) I dlatego tę samą informację przekazałem we wpisie.
Ale dziękuję za zwrócenie uwagi i pozdrawiam.
Jest wiele przyczyn, pomimo których nadal pracujemy powyżej norm wysiłku które ustanowiła natura dla naszych organizmów.
Pierwszymi są pazerność pracodawców. Następnym – niekompetencja oraz strach władz rządzących przed zmianami w prawie.
Boją się skutków „niewypracowania pieniędzy” na emerytury oraz o niebotyczne pensje swoje oraz kolesi.
Poza tym oni nie pracują ciężko, to więc im na tym kompletnie nie zależy.
Dobrze by było wiedzieć w jakim sektorze dłużej się pracuje – stawiam na to, że w prywatnym wielokrotnie.
Samo społeczeństwo nie jest w stanie zrobić nic przeciw potężnemu aparatowi zniewolenia, jest wiele przeszkód – dużej części całkowicie to pasuje i będą walczyć do utraty sił w obronie chorych norm – policja, wojsko, urzędnicy i podobne grupy które nie pracują ciężko jak robotnicy, rolnicy i podobne grupy.
Jeszcze jedną przyczyną jest nasza własna chciwość – myślimy, że jak będziemy długo pracować, to będziemy dużo zarabiać na lepsze życie – nic bardziej błędnego. Otóż znając sytuację z poprzedniego ustroju normy będą rosły przy niezmienionym wynagrodzeniu i robimy tym krzywdę następnemu pokoleniu które będzie musiało pracować ciężej niż my.
Rozwój technologii i technika komputerowa przyniosła profity właścicielom koncernów, którzy mogą produkować więcej i taniej. Teraz muszą dzielić się zyskiem z dużo mniejszą ilością pracowników.
By zwalczyć tą chorobę potrzebna jest duża ilość czasu lub wielki kataklizm, który zerwie wszystkie dotychczasowe powiązania bogatych „elit” i pozbawi je wpływów. Krótko mówiąc trzeba zbudować cywilizację od nowa…
Ale natura ludzka bardzo wolno się zmienia i długo czasu minie, zanim zasłużymy na miano „sapiens”.